Individuels projets architecturaux
« wróć

Poétiquement

Stoisz smutna, opuszczona,
Nikt nie patrzy w Twoją stronę,
Wśród zieleni zarośniętej,
Parawanem zasłonięta,
Nie chcesz wyjrzeć nawet oczkiem,
Zbliżyć korpus ani kroczkiem,
By odsłonić swe walory,
By ujawnić ich kolory,
Choć przyblakłe to tak cenne,
Dla mieszkańców, co odmienne,
Chcą dla Siedlec stworzyć lico,
Co przyjezdnych serce chwycą,
I nakłonią do refleksji,

Jechać dalej? Cóż czas leci…
Ale może by tak jeszcze,

Zostać tu, w tym pięknym mieście,
Które budzi tyle wzruszeń,
Wszystko tu zobaczyć muszę!
Lapidarium i katedrę,
Aleksandrii ogród zwiewny,
Pałac przy nim tak dostojny,
Który przetrwał obie wojny,
Bywał tu sam Czartoryski,
I Kościuszko i Karpiński,
Gościł również znamienitych,
Potockiego i Ogińskich,

Nawet chwilę do namysłu,
Miał tu Polski król Stanisław,
Zwiedzę także pocztę starą,

To klasycyzm pełną parą,
Oraz ratusz miejski z „Jackiem”,
Na fontannę też popatrzę,
Ale zacznę to zwiedzanie,
Od dworcowych niespodzianek,
To początek jest wszystkiego,
Bo pomyślcie, jak bez tego…?
Świat jednoczyłby się wspólnie,
Jak poznawałby ogólne,
Prawa, co wciąż rządzą światem,

„Nie poczujesz, nie zobacząc”,
Wszystkich pięknych miejsc na ziemi,
I budynków między nimi,
Wielu ludzi, nie poznając,
Innych kultur nie doznając,
Wtedy czujesz pustkę w sercu,
Że znów chciałbyś czegoś więcej,
Wszystko to zapewnić mogą,
Jazdy trasą kolejową,
Jedziesz sobie wprost do celu,
Przecinając świata teren,
Widzisz pola, lasy, łąki
I podziwiasz globu wdzięki,

Mijasz miasta i miasteczka,
I oceniasz i określasz,
Mierzysz, liczysz i negujesz,
To znów wpadasz wprost w zadumę,
Tyle cię tu może spotkać,
Wrażeń odczuć oraz doznań,
Możesz ujrzeć na tej drodze,
Całe charakterów morze,
Podróżników i turystów,
Bardzo cenne jest to wszystko.
Tyleż znaczą- kolej, dworzec,
W nich zawarty wspomnień wzorzec,
Powrót, radość i czekanie,

I huk maszyn i gwizdanie,
Gdy dziewczynę zgrabną mija,
Lub, gdy żegna ręka czyjaś,
Wciąż w pamięci mam obrazek,
Kiedy chłopiec, pewnym razem,
Przyszedł z mamą na spacerek,
Tu gdzie tak pociągów wiele,
Gdzie wagonów korowody,
Ciągną wielkie czarne wozy,
Których koła tak olbrzymie,
Prześcigają się na szynie,
W nich jest ogień i energia,
Cóż to jest za maszyneria!?

Z przodu świecą reflektory,
A z kominów obłok pary,
Bucha z wdziękiem na przechodniów,
Co po kładce idą nad nią,
Wnet zatrzyma się maszyna,
Mama patrzy wciąż na syna,
Który biegnie do kolejki,
By jej hołd oddając wielki,
Ucałować karoserię,
I popatrzeć z bliska, wiernie,
Na to cudo niepojęte,
Błyszczą oczy się przejęte,
Wszystko widzi maszynista,

Na ten widok serce ściska!
Szybko, znaleźć chce rodzica,
I znajdując, z dala krzyczy
Że za malca gotów oddać,
Wszystkie trzy swe córki młode!
Że od zaraz, że w tej chwili,
Bo od dawna już marzyli,
Wraz z małżonką o chłopaku,
Który przejmie rolę taty,
I pokocha ten świat torów,
Lokomotyw i motorów,
I tę przestrzeń, co przecina,
Pędząc z hukiem ta maszyna,

Patrzył jeszcze tak z zachwytem,
Jak parowóz chłopiec wita,
Potem odszedł w swoją stronę,
Tak jak mały, rozmarzony,
Tutaj w Siedlcach, jak widzicie,
Tętni w żyłach nasze życie,
Trzeba dojrzeć możliwości,
I poszukać sposobności,
Oto tuż naprzeciw dworca,
Lokomotywownię wzniosła,
Naszych przodków żwawa grupa,
By nam transport nie podupadł,
Tutaj młoty i narzędzia,

Siały iskry złote wszędzie,
By wagony i ich matki,
Sprawnie wiozły swoje dziatki,
W półokręgu tu zamknięte,
W starych murach są zaklęte,
Dni, godziny i minuty,
I powinny trwać dopóty,
Żyje wieczny duch tych ścian,
Wrót, dźwigarów oraz ram,
Tych tunelów i pomieszczeń,
Gdzie oleju krople jeszcze,
Szklą się blaskiem prawdziwości,
Chcąc powrócić do młodości,

Dach, co przetrwał niejednego,
Chroniąc w deszcz, w upały, w śniegi,
Na nim „ja” świetlika wzrosło,
Co do wnętrza światło słońca,
Słało między filarami,
Niczym wodę strumieniami,
Wszystko to w swym każdym calu,
Przywołuje czasu całun,
Z wnętrza tego półksiężyca,
Torów sunie się ławica,
Biegną prędko przez wrót bramy,
By obrotnic dotknąć ramy,
Tych, co równe koła oba,

Wciąż przenoszą niczym woda,
Obracają, przesuwają,
Zatrzymują i znów pchają,
Maszyn ciężkich mas korpusy,
Aby mogły w drogę ruszyć,
Tak to wszystko razem działa,
Setki latek już bez mała,
Jak wiadomo czasu rysy,
Niczym pajęczyna wiszą,
Lecz, czy powód to ku temu,
By następcę dawać jemu?
Lokomotyw wiernym halom,
Zniszczyć głębię duszy całą?

Och, przysparzasz tyle zmartwień,
Tym, co nie chcą Cię umartwiać,
Tym, co pragną Twojej sławy,
Byś służyła ludziom prawym,
Oraz ludziom zagubionym,
Niewiedzącym, którą stronę,
Obrać chcą w codziennym bycie,
Jak rozwinąć swoje życie?
Przez zabawę, sport, kulturę?
Czym zapełnić duszy dziurę?
Przez doznania z filmem, pieśnią,
Przez strukturę nowoczesną,
Przez poznanie nieznanego,

Lub odmianę znudzonego,
Pomóż ludziom tego miasta,
Daj im siebie dla kontrastu,
Zabierz ich w wędrówkę długą,
Po tym, czego jeszcze mogą,
Zakosztować, poznać, zdobyć,
Jak czas spędzić i co zrobić,
Przyjmij ciepło swych mieszkańców,
By przybyli z wszystkich krańców,
By poczuli też tęsknotę,
Gdy przekroczą wyjścia wrota,
Aby znowu tu wracali,
I rodziny zabierali,

Pomyśl…może jednak chcesz?
Spełnić to, co mówi wiersz?
Opuszczając swe wagony,
Rzadko wiemy, w którą stronę,
Udać jest się najbezpieczniej,
By nie zbłądzić i najwcześniej,
Dotrzeć tam gdzie być mieliśmy,
Czy zaufać intuicji?
Ale cóż to widzę rety!?
Toż to wyczyn tej planety,
Jednak się zdecydowałaś!
Jesteś taka inna cała….